czwartek, 8 sierpnia 2013

                                              Three



-Przepraszam za spóźnienie- powiedziała Reachel wchodząc do sali
-Hej nic się nie stało. Poradziliśmy sobie -popatrzyłam na Justina a on się usmiechnął.
-Jakim cudem on był przedemną? Jest 9 rano- powiedziała z niedowierzaniem
-Tak się składa, że on nigdzie nie wychodził, no nie licząc toalety-zażartowałam
-Czyli mam rozumieć, że był tutaj z tobą całą noc?
-No tak. Powiedział, że nie zostawi mnie tu samej, więc został
-Prosze, proszę widzę, że mu się spodobałaś
-Po prostu nie chciałem, żeby zostawała sama- wtrącił się Justin
-Tak, tak, mów co chcesz. I tak wiem, że ci się podoba-Reachel trafiła w jego czuły punkt
-A jeśli tak, to co mi zrobisz? Jestem dorosły, mam swoje uczucia i nikt mi ich nie zabroni.
Byłyśmy zszokowane tym co właśnie powiedział. Po raz pierwszy w życiu zatkało mnie. Justin poczuł satysfakcję, wiedział, że wygrał. Łobuzersko się uśmiechnął.
-Wow...-zaczęłam-to było...to było serio...fascynujące. Nie wiedziałam, że potafisz mówić o swoich uczuciach-zobiłam się czerwona jak burak. Nie wyglądasz na takiego
-Pozory mylą kotku-powiedział pewny siebie
-I nikt mi teraz nie wmówi, że mu się nie podobasz.
-Dobra koniec tematu
-Jestem za- powiedziała Reach
-I jak też- poparł ją Justin
-Dobra dziewczyny ja was zostawiam, musze lecieć do domu. Całą noc nie spałem. Narazie do jutra- pożegnał się i wyszedł
-Ok pa, do jutra- rzuciłam cicho wiedząc, że tego nie usłyszy. Zmknął za sobą drzwi
-Podoba Ci się?
-Kto? Justin?- nepewnie spytałam
-Nie udawaj głupiej Alex, widzę jak na niego patrzysz
-Wydaje Ci się- próbowałam ją przekonać
-Nie oszukasz mnie-nie dawała za wygraną-Znamy się od dziecka. Wiem, kiedy Cie coś dręczy a kiedy masz motylki w brzuchu. Tym razem w grę wchodzi drug opcja
-Może coś w tym jest. Jest miły, czuły, opiekuńczy...
-Czujesz coś do niego
-Też mi się tak wydaje
-Słuchaj mam pomysł. Zaproś go do siebie jutro na kolację. Przyjadę, pojedziemy do ciebie i pomogę ci w kolacji
-Nie mogę-zaprzeczyłam
-Jak to? dlaczego? Przecież to dobry pomysł
-Tak, wiem, ale on mi to zaproponował
-Możesz powiedzieć o co ci chodzi? Cały czas mówisz zagadkami
-Chodzi o to, że Justin odbierze mnie jutro ze szpitala. Zawiezie mnie do domu a wieczorem zabiera mnie na kolację i coś mi pokaże. Nie chciał tylko powiedzieć co to będzie
-To fantastycznie! Może z tego coś będzie?
-Warto spróbować
-Nie wiem tylko, czy będzie dla ciebie odpowiedni. Dużo się o nim nasłuchałam
-A mianowicie?
-Dużo imprezuje, laski zmienia cały czas. Chodzi mu tylko o jedno. Jest w swojej paczce. W tym mieście jest królem. Mówią na nich blacks. Często się ścigają na motorach. Są typami badboyów. Jeśli chcesz mnie posłuchać, proszę Cię nie rób nic głupiego. On może złamac Ci serce. Nie chcesz tego, prawda?
-Jasne, że nie chcę. Zawsze marzyłam o księciu z bajki. Chciałabym kiedyś kogoś takiego znaleść. Będę się z nim zadawać, bo to fajny chłopak, ale postaram się, żeby do niczego więcej nie doszło
-Alex pamiętaj, jeśli z Justinem ci nie wyjdzie, możesz mieć każdego.
-Łatwo Ci mówić, bo ty masz chłopaka...
-Ale dużo razy popełniałam błędy, których nie da się już odwrócić. Nie chcę, żebyś robiła tą głupotę co ja.
-Wiem do czego zmierzasz i nie bój się o to. Czuję, że z Justinem łączy mnie coś więcej. Dogadujemy się i mamy wspólne zainteresowania.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz i przed czym chcę cię ostrzec
-Tak wiem. Chodzi ci o Tobiego
-Dokładnie
-Skoro o nim mowa-próbowałam zmienić temat-jak wam sie układa?
-Nie najgorzej. Ufamy sobie ale wciąż próbujemy dogadać się jak na początku. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy to co zrobiłam.
-Nie martw się o to. Czas leczy rany
-Masz rację.
W tym momencie do sali wszedł Daniel.
-Cześć siostra jak się czujesz?
-Coraz lepiej. Jutro mnie wypisują.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. Do zobaczenia jutro słońce-pocałowałą mnie w policzek- i pamiętaj. Czekam na telefon.- figlarnie się uśmiechnęła.
-Nie maert się. Zadzwonię obiecuję-słysząc te słowa wyszła z pomieszczenia.
-Przyjechać po ciebie jutro?
-Nie. Jestem już umówiona.
-Z Reachel?
-Tak z Reachel. -nie mogłam powiedzieć mu prawdy
-Dobra tym razem ci odpuszczę
-Dziękuję
-Nie ma sprawy. A teraz mów jaki to wypadek. Po co cie tu przywieźli?
-Musimy o tym teraz gadać?
-Tak musimy.
-Nie jestem w nastroju
-Ej o co ci chodzi?-powiedział z troską w głosie
-Chodzi o tą imprezę
-Miałyście wypadek? To czemu Reach nic nie jest?- nie dawał mi dojść do słowa
-Nie...Żaden wypadek. Po prostu...-przerwałam-ktoś chciał mnie zgwałcić- pow to najciszej jak mogłam
-Co?! Dobrze słyszę?
-Do niczego nie doszło dzieki koledze. Wszedł tam w ostatnim momencie.
-To po jaką cholerę jesteś w szpitalu?
-Straciłam przytomność i jestem na obserwacji.
-Mam nadzieję, że dorwą tego gnoja. Byłaś na policji?
-Zostali poinformowani i jak wyjdę mam tam iść
-Pójdę z Tobą
-Nie, nie pójdziesz. Nie byłeś świadkiem ani nic. Jadę tam z Reachel-próbowałam go przekonać
-Okej niech Ci będzie. Jesteś już dużą dziewczynką i nie potrzebujesz pomocy starszego brata. Dobra siostra ja będę leciał. O której będziesz w domu?
-Ale ja jadę do siebie
-Jak to? Nie przyjedziesz do nas?
-Może w środę. Jestem strasznie zmęczona. Muszę odpocząć.
-Ok to do środy pa
-Pa
Reszta dnia minęła mi na odwiedzinach. Przyjechali rodzice i koleżanki. Wszyscy pytali co się stało, ale za każdym razem wymyślałam inne wymówki. Rano obudziłam się i zobaczyłam Justina. Ucieszyłam się na jego widok.
-To dla ciebie-podał mi bukiet pieknych czerwonych róż.
-Jej dziękuję. Przepikne. Czmu jesteś tak wczas?
-Chciałem spędzić z tobą czas sam na sam
Rumieńce wkradły się na moje policzki.
-Jakie to miłe
-Dziękuję. Lekarz przyniesie za godzinę wypis. Mamy dla siebie trochę czasu. Reachel kazała przekazać twoją torbę z ubraniami. Jest w samochodzie.
-Dobrze, dzieki
-Nie ma sprawy.
-Ale mam prośbę. Pojechał byś ze mną na policję złożyć zeznania? Miałam się tam stawić jak tylko wyjdę ze szpitala.
-Pewnie, ale co z naszą kolacją?
-Chcesz jeść kolację w połódnie?-zachichotałam
-Nie, kolacja na samym końcu, ale chciałem cię gdzieś zabrać.
-Ok, pojedziemy na policję, potem do mnie, bo muszę się przebrać, a potem możemy jechać gdzie chcesz. Umowa stoi?
-Umowa stoi.
Szybko mijał mi czas kiedy byłam z nim. Czułam, jakbyśmy znali się od zawsze. Lekarz przyniósł wypis. Justin skoczył po moją torbę do auta. Po paru minutach był juz spowrotem. Narzuciłam na siebie krótkie spodenki, bluzkę na jedno ramie i jasne conversy.
-Możemy iść- rzuciałam
Chłopak wziął mój bagaż. Podziękowałam lekarzon za opiekę i wyszliśmy. Otworzyłam drzwi do strony pasarzera i usiadłam. Justin zrobił to samo. Zapiął pasy, odpalił silnik i ruszył. Wyjechał na główną drogę
-Denerwujesz się?
-I to bardzo
-Nie martw się. Znam go, więc Ci pomogę
-Jesteś niesamowity. Nie wiem czy bedę kiedyś w stanie Ci się odwdzięczyć.
-Już to robisz
-Co ja robię?
-Dajesz się zaprosić na randkę, więc już się odwdzięczasz
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Justin zaparkował, zgasił silnik i wyszedł z pojazdu. Chciałam zrobić to samo kiedy mnie wyprzedził. Weszliśmy. Powiedziałam do policjanta że ja w sprawie piątkowego wieczoru w klubie.
-Proszę poczekać. Zaraz zawołam kolegę.
-Dobrze
-Nie martw się. Jestem tu z tobą
-Dziękuję Justin, bardo mi pomagasz
Policjant otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Byłam strasznie zdenerwowana.
-Proszę usiąść-wskazał na krzesło przed nim- Proszę powiedzieć, co pani pamięta.
-Było przed 3 nad ranem. Weszłam do toalety. Zauważyłam chłopaka. Był to szczupły wysoki blondyn-policjant notował wszystko co mówiłam-spytałam czego chce na co odpowiedział, ze chce się zabawić. Zaczął mnie szarpać. Po chwili upadłam na podłogę. Położył się na mnie. Próbował mnie rozebrać. Zaczęłam krzyczeć, wołać pomocy. Wtedy do ubikacji wszedł Justin. Chłopak był przerażony widząc go. Ostatnie co usłyszałam to było: Puść ją Sam!. Wiecej nie pamiętam bo straciłam przytomność.
-Dziękujemy za informacje. Jest z panią ten kolega co to widział?
-Tak czeka na korytarzu
-W takim razie pani dziękujemy. Jeśli będziemy coś więcej wiedzieć poinformujemy panią. Proszę teraz zawołać kolegę.
Wyszłam z pokoju cała roztrzęsiona. Zawołałam Justina. Policja przesłuchiwała  go dobre pół godziny. Wreszcie wyszedł. Policjant był zadowolony, że tak dużo udało mu się dowiedzieć. Nic nie mówiąc weszliśmy do samochodu.
-Jest już trochę późno. Musisz jechać do tego domu
-Jeśli tak bardzo Ci na tym zależy to nie musze.
-Dziękuję -powiedział- Zabiorę cię terazw moje ulubione miejsce.
Byłam ciekawa gdzie mnie zabiera. Po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Justin zatrzymał samochód przed lasem. Chwycił mnie za rękę i kazał zamknąć oczy. Zrobiłam to o co mnie poprosił. Jego ręce wylądowały na moich oczach, żeby się upewnić czy nie podglądam. Szliśmy kamienistą drogą. Justin zatrzymał się. Jego ręce były teraz na mojej talii.
-Otwórz oczy- szepnął mi do ucha.

_____________________________________________________________________________
Jejku już myślałam, że tego nie skończe... Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale cały dzień nie ma mnie w domu a jak przychodze to patrze tylko żeby się położyć. Zapraszam do komentowania. Bardzo mi zależy, bo chce wiedziec co o tym myślicie.
Możecie dawać mi follow na tt: JBinMyHeartPL
Zawsze daje follow back. Tylko zapytaj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz