niedziela, 25 sierpnia 2013

                                           Seven




Alex's POV
Justin cholernie mnie podniecał, ale musiałam powiedzieć coś, co powstrzymałoby go przed tym. co zamierza zrobić. Był strasznie napalony, ale wiedziałam, że zrozumie, że nie chcę, kiedy powiem mu, że mam okres. Poskutkowało.
-Mogłaś powiedzieć od razu, że nie chcesz. Wtedy nie zachowałbym się tak jak teraz. Przepraszam.
-Nic się nie stało, rozumiem.
-Dzięki
-Chodż teraz na kolację. Ma być miło.
-Racja- odpowiedziałem z uśmiechem.
Zeszłam z łóżka i nałożyłam na siebie tą bluzkę, ktorą Justin ze mnie zerwał i rzucił na podłogę. Skierowałam się w stronę kuchni. Wyciągnęłam sałatkę, dwa taleyki i sztućce. Nogą otworzyłam drzwi do pokoju i weszłam. Postawiłam rzeczy na stole i nałożyłam sałatki. Justin podniósł się i usiadł na kanapie obok mnie.
-To jest genialne- powiedział kosztując dania.
-Dziękuję
-Gdzie się tego nauczyłaś?
-W domu. Moja mama jest bardzo dobrą kucharką.
-Widać masz coś w sobie po niej.
-Też tak myślę.
Spojrzenie Justina skierowane było w stronę komody. Były tam zdjęcia całej mojej rodziny. Kiedy skończyliśmy jeść, chłopak wstał i podszedł do fotografi.
-To ty?- spytał patrząc na moje zdjęcie z dzieciństwa.
-A co? nie widać?
-Nie...Byłaś taka ładna...Co ci się stało?- zażartował
-Ejj- skarciłam go- nieprawda
-Dobra, dobra, jak tam sobie chcesz.
-Odezwał się. Zobaczymy twoje zdjęcia jak do ciebie przyjadę.
-A kto powiedział, że do mnie przyjedziesz?- przez chwilę miał poważną minę, ale potem buchnął śmiechem razem ze mną.
-Nie mogę się doczekać. Muszę zobaczyć cię jako dziecko
-Nie zobaczysz
-Czemu?
-Bo jestem sprytniejszy i schowam je zanim przyjedziesz.
-Nie uda ci się to- byłam pewna siebie
-Ohh jesteś tego pewna?
-Tak jestem. Możemy się nawet założyć.
-Mi to pasuje. O co?
-Jeśli uda ci się schować zdjęcia, postawie ci lody- słysząc te słowa na twary Justina pojawił się łobuzerski uśmieszek
-O jakie lody ci chodzi?- jednoznacznie poruszał brwiami
-Oh zamknij się. Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o te lody co tymasz na myśli.
-Aha, czyli masz na mysli te lody w zboczonym sensie, bo ja mam na myśli tylko włoskie, albo gałki- zaczął się ze mną droczyć, a ja oblałam się rumieńcami.
-Jesteś szalony-zaśmiałam się
-Wiem wiem, ale teraz mów co ja mam zrobić jesli przegram.
-Ty mi postawisz lody
-A ty znowu o jednym. Wątpie czy tobie da się postawić loda, ale okej, niech ci będzie.
Śmiałam się tak, że się speszył. Kiedy przestałam popatrzyłam na zegarek i była 20:30
-Już tak późno?
-No a którą ty chciałaś?
-Nie wiem, szybko leci mi czas kiedy jestem z tobą.
-Mi też
-To co? Zostaniesz na noc?
-Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę zostać.
-Super. To ja idę to wynieść i zaraz wracam.
-Okej.
-Wzięłam do ręki talerze, kieliszki i weszłam do kuchni. Niespodziewanie talerz wymknął mi się z reki i upadł z hukiem na płytki, rozbijając się przy tym na małe kawałeczki.
-Nic ci się nie stało- Spytał Justin, kiedy wszedł do kuchni.
-Nie, nic mi nie jest- chwyciłam za kawałem talerza chcąc go podnieść, ale skaleczyłam się.
-Auuu-syknęłam odrywając rękę
-Co zrobiłaś?
-Chyba się skaleczyłam
-Oj, ty niezdarto- zażartował, ale mnie to nie śmieszyło
-Bardzo smieszne, ha, ha, ha- powiedziałam z sarkazmem.
-Dobra wstawaj. Gdzie masz apteczkę? Opatrzę cię
-Jest w łazience, w szafce pod umywalną.
-Okej, poczekaj
-Mam inne wyjście?
-No, nie bardzo
-No właśnie-zaśmiałąm się
Justin wszedł do łazienki i wyjął apteczkę.
-Daj rękę- na jego słowa podałam mu ją. Okręcił wodę utlenioną, wlał trochę na wacik i przyłożył do rany. Syknełam z bólu.
-To tylko woda, nie narzekaj.
-Przewróciłam oczami. Justin powycierał moją dłoń i wyciągnął bandaż. Przyłożył go i owinął między moim kciukiem, a dłonią.
-Gotowe
Popatrzyłam na rękę
-Dziękuję- pocałowałam go w policzek
-Nie ma sprawy.- wstałam i weszłam do sypialni. Justin szedł za mną.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam dwa ręczniki kąpielowe i piżamę
-Co ty robisz?-spytał ciekawy
-emmm idę się kąpać?
-idę z tobą
-hahahahahahahahahahahaha nie. -nie spasowała mi moja odpowiedż.- Zostań, ja za dziesieć minut wracam.
-Okej niech ci będzie.
Zamknęłam drzwi do pokoju w którym był Justin. weszłam do łazienki i przekręciłam klucz w drzwich. Pozbyłam się moich ubrań i weszłam pod prysznic. Woda była w sam raz. Namydliłam ciało i spłukałam się. To samo zrobiłam z włosami. Kiedy skończyłam zakręciłam wodę i wyszłam. Dokładnie się powycierałam i nałożyłam na siebie piżamę. Włosy osuszyłam ręcznikiem i rozczesałam je. Mokre ręczniki rzuciłam do pralki. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Kiedy weszłam do sypialni Justin patrzył na mnie pożerającym wzrokiem. Nie zwracałam na niego uwagi. Przeszłam obok niego, a on powiedział tylko tyle:
-Ładnie wyglądasz

Justin's POV
Kiedy Alex weszła do pokoju nie mogłem oderwać od nie wzroku. Miała na sobie bardzo krótkie spodenki i bluzkę z dekoltem, dzięki czemu mogłem zobaczyć połowę jej piersi. Do tego bardzo ładnie pachniała. Będąc w szoku zdołałem wydusić tylko "ładnie wyglądasz"
-Jak ktoś może ładnie wyglądać w piżamie?
-Ty jesteś tego przykładem.
-Dziekuję...-Alex położyła się obok mnie na łóżku- Chcesz się umyć?
-Chętnie- odpowiedziałem
-Poczekaj, już ci dam ręczniki. -Podeszła do garderoby i podała mi duży ręcznik.- Proszę. Wiesz, gdzie jest łazienka, więc możesz iść- uśmiechnęła się
Udałem się w kierunku łazienki. Zamknąłem drzwi i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i wtedy zorientowałem się, że Alex ma tylko damskie żele pod prysznic. Nie miałem wyjścia, musiałem się tym umyć. Dobrze się spłukałem, żeby nie było czuć zapachu. Wyszedłem i powycierałem się. Szedłem korytarzem do pokoju, kiedy zauważyłem Alex w kuchni. Myła naczynia.
-Co ty robisz? Ni możesz poczekać do rana? Jest 1:30
-Nie usnę, jak nie posprzątam.
-Rób jak chcesz. Ja idę do łóżka.
-Okej, dobranoc.
Wszedłem do pokoju i wślizgnąłem się pod kołdrę. Do dziesięciu minut przyszła Alex i położyła się koło mnie. Zaczęła się panicznie śmiać, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi.
-Co? Z czego się śmiejesz?
-Z ciebie ahahahahahha- nie przestawała
-Ze mnie?- spytałem nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi
-Tak z Ciebie. Umyłeś się moim żelem.
-Bo nie miałaś męskiego? -zaśmiałem się, wiedząc jak to zabrzmiało
-Człowieku wystarczyło zapytać. Męski żel i szampon jest w tej samej szafce co apteczka. Mam jakby przyjechał brat czy ktoś.
Klepnąłem się w czoło.
-Fakt-
-Dobra, koniec- powiedziała rozbawiona
-Jestem za
-Dobranoc- powiedziała odwracając się do mnie pupą.
-Dobranoc, miłych snów.
-Odwróciłem się w jej stronę i lekko ją przytuliłem. Kiedy już zasypiałem, wybudziło mnie wibrowanie telefonu, który dawał znak, że ktoś dzwoni. Popatrzyłem na ekran i wyświetlił mi się Jack.
-Czego? -powiedziałem zaspanym głosem
-Mamy mały problem
-A jaśniej?
-Byłem u tego gościa i trochę nas poniosło
-Mów o co ci chodzi od razu
-Sam nie żyje...
__________________________________________________________________________________
Uffff, trochę którki ten rozdział, ale jakoś da się wytrzymać :3. Dziękuję za przeczytanie i proszę was komentujcie, bo naprawdę nie wiem co o tym sądzicie, albo piszcie do mnie na twitterze: https://twitter.com/JBinMyHeartPL
Wasza @JBinMyHeartPL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz