niedziela, 25 sierpnia 2013

                                           Seven




Alex's POV
Justin cholernie mnie podniecał, ale musiałam powiedzieć coś, co powstrzymałoby go przed tym. co zamierza zrobić. Był strasznie napalony, ale wiedziałam, że zrozumie, że nie chcę, kiedy powiem mu, że mam okres. Poskutkowało.
-Mogłaś powiedzieć od razu, że nie chcesz. Wtedy nie zachowałbym się tak jak teraz. Przepraszam.
-Nic się nie stało, rozumiem.
-Dzięki
-Chodż teraz na kolację. Ma być miło.
-Racja- odpowiedziałem z uśmiechem.
Zeszłam z łóżka i nałożyłam na siebie tą bluzkę, ktorą Justin ze mnie zerwał i rzucił na podłogę. Skierowałam się w stronę kuchni. Wyciągnęłam sałatkę, dwa taleyki i sztućce. Nogą otworzyłam drzwi do pokoju i weszłam. Postawiłam rzeczy na stole i nałożyłam sałatki. Justin podniósł się i usiadł na kanapie obok mnie.
-To jest genialne- powiedział kosztując dania.
-Dziękuję
-Gdzie się tego nauczyłaś?
-W domu. Moja mama jest bardzo dobrą kucharką.
-Widać masz coś w sobie po niej.
-Też tak myślę.
Spojrzenie Justina skierowane było w stronę komody. Były tam zdjęcia całej mojej rodziny. Kiedy skończyliśmy jeść, chłopak wstał i podszedł do fotografi.
-To ty?- spytał patrząc na moje zdjęcie z dzieciństwa.
-A co? nie widać?
-Nie...Byłaś taka ładna...Co ci się stało?- zażartował
-Ejj- skarciłam go- nieprawda
-Dobra, dobra, jak tam sobie chcesz.
-Odezwał się. Zobaczymy twoje zdjęcia jak do ciebie przyjadę.
-A kto powiedział, że do mnie przyjedziesz?- przez chwilę miał poważną minę, ale potem buchnął śmiechem razem ze mną.
-Nie mogę się doczekać. Muszę zobaczyć cię jako dziecko
-Nie zobaczysz
-Czemu?
-Bo jestem sprytniejszy i schowam je zanim przyjedziesz.
-Nie uda ci się to- byłam pewna siebie
-Ohh jesteś tego pewna?
-Tak jestem. Możemy się nawet założyć.
-Mi to pasuje. O co?
-Jeśli uda ci się schować zdjęcia, postawie ci lody- słysząc te słowa na twary Justina pojawił się łobuzerski uśmieszek
-O jakie lody ci chodzi?- jednoznacznie poruszał brwiami
-Oh zamknij się. Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o te lody co tymasz na myśli.
-Aha, czyli masz na mysli te lody w zboczonym sensie, bo ja mam na myśli tylko włoskie, albo gałki- zaczął się ze mną droczyć, a ja oblałam się rumieńcami.
-Jesteś szalony-zaśmiałam się
-Wiem wiem, ale teraz mów co ja mam zrobić jesli przegram.
-Ty mi postawisz lody
-A ty znowu o jednym. Wątpie czy tobie da się postawić loda, ale okej, niech ci będzie.
Śmiałam się tak, że się speszył. Kiedy przestałam popatrzyłam na zegarek i była 20:30
-Już tak późno?
-No a którą ty chciałaś?
-Nie wiem, szybko leci mi czas kiedy jestem z tobą.
-Mi też
-To co? Zostaniesz na noc?
-Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę zostać.
-Super. To ja idę to wynieść i zaraz wracam.
-Okej.
-Wzięłam do ręki talerze, kieliszki i weszłam do kuchni. Niespodziewanie talerz wymknął mi się z reki i upadł z hukiem na płytki, rozbijając się przy tym na małe kawałeczki.
-Nic ci się nie stało- Spytał Justin, kiedy wszedł do kuchni.
-Nie, nic mi nie jest- chwyciłam za kawałem talerza chcąc go podnieść, ale skaleczyłam się.
-Auuu-syknęłam odrywając rękę
-Co zrobiłaś?
-Chyba się skaleczyłam
-Oj, ty niezdarto- zażartował, ale mnie to nie śmieszyło
-Bardzo smieszne, ha, ha, ha- powiedziałam z sarkazmem.
-Dobra wstawaj. Gdzie masz apteczkę? Opatrzę cię
-Jest w łazience, w szafce pod umywalną.
-Okej, poczekaj
-Mam inne wyjście?
-No, nie bardzo
-No właśnie-zaśmiałąm się
Justin wszedł do łazienki i wyjął apteczkę.
-Daj rękę- na jego słowa podałam mu ją. Okręcił wodę utlenioną, wlał trochę na wacik i przyłożył do rany. Syknełam z bólu.
-To tylko woda, nie narzekaj.
-Przewróciłam oczami. Justin powycierał moją dłoń i wyciągnął bandaż. Przyłożył go i owinął między moim kciukiem, a dłonią.
-Gotowe
Popatrzyłam na rękę
-Dziękuję- pocałowałam go w policzek
-Nie ma sprawy.- wstałam i weszłam do sypialni. Justin szedł za mną.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam dwa ręczniki kąpielowe i piżamę
-Co ty robisz?-spytał ciekawy
-emmm idę się kąpać?
-idę z tobą
-hahahahahahahahahahahaha nie. -nie spasowała mi moja odpowiedż.- Zostań, ja za dziesieć minut wracam.
-Okej niech ci będzie.
Zamknęłam drzwi do pokoju w którym był Justin. weszłam do łazienki i przekręciłam klucz w drzwich. Pozbyłam się moich ubrań i weszłam pod prysznic. Woda była w sam raz. Namydliłam ciało i spłukałam się. To samo zrobiłam z włosami. Kiedy skończyłam zakręciłam wodę i wyszłam. Dokładnie się powycierałam i nałożyłam na siebie piżamę. Włosy osuszyłam ręcznikiem i rozczesałam je. Mokre ręczniki rzuciłam do pralki. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Kiedy weszłam do sypialni Justin patrzył na mnie pożerającym wzrokiem. Nie zwracałam na niego uwagi. Przeszłam obok niego, a on powiedział tylko tyle:
-Ładnie wyglądasz

Justin's POV
Kiedy Alex weszła do pokoju nie mogłem oderwać od nie wzroku. Miała na sobie bardzo krótkie spodenki i bluzkę z dekoltem, dzięki czemu mogłem zobaczyć połowę jej piersi. Do tego bardzo ładnie pachniała. Będąc w szoku zdołałem wydusić tylko "ładnie wyglądasz"
-Jak ktoś może ładnie wyglądać w piżamie?
-Ty jesteś tego przykładem.
-Dziekuję...-Alex położyła się obok mnie na łóżku- Chcesz się umyć?
-Chętnie- odpowiedziałem
-Poczekaj, już ci dam ręczniki. -Podeszła do garderoby i podała mi duży ręcznik.- Proszę. Wiesz, gdzie jest łazienka, więc możesz iść- uśmiechnęła się
Udałem się w kierunku łazienki. Zamknąłem drzwi i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i wtedy zorientowałem się, że Alex ma tylko damskie żele pod prysznic. Nie miałem wyjścia, musiałem się tym umyć. Dobrze się spłukałem, żeby nie było czuć zapachu. Wyszedłem i powycierałem się. Szedłem korytarzem do pokoju, kiedy zauważyłem Alex w kuchni. Myła naczynia.
-Co ty robisz? Ni możesz poczekać do rana? Jest 1:30
-Nie usnę, jak nie posprzątam.
-Rób jak chcesz. Ja idę do łóżka.
-Okej, dobranoc.
Wszedłem do pokoju i wślizgnąłem się pod kołdrę. Do dziesięciu minut przyszła Alex i położyła się koło mnie. Zaczęła się panicznie śmiać, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi.
-Co? Z czego się śmiejesz?
-Z ciebie ahahahahahha- nie przestawała
-Ze mnie?- spytałem nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi
-Tak z Ciebie. Umyłeś się moim żelem.
-Bo nie miałaś męskiego? -zaśmiałem się, wiedząc jak to zabrzmiało
-Człowieku wystarczyło zapytać. Męski żel i szampon jest w tej samej szafce co apteczka. Mam jakby przyjechał brat czy ktoś.
Klepnąłem się w czoło.
-Fakt-
-Dobra, koniec- powiedziała rozbawiona
-Jestem za
-Dobranoc- powiedziała odwracając się do mnie pupą.
-Dobranoc, miłych snów.
-Odwróciłem się w jej stronę i lekko ją przytuliłem. Kiedy już zasypiałem, wybudziło mnie wibrowanie telefonu, który dawał znak, że ktoś dzwoni. Popatrzyłem na ekran i wyświetlił mi się Jack.
-Czego? -powiedziałem zaspanym głosem
-Mamy mały problem
-A jaśniej?
-Byłem u tego gościa i trochę nas poniosło
-Mów o co ci chodzi od razu
-Sam nie żyje...
__________________________________________________________________________________
Uffff, trochę którki ten rozdział, ale jakoś da się wytrzymać :3. Dziękuję za przeczytanie i proszę was komentujcie, bo naprawdę nie wiem co o tym sądzicie, albo piszcie do mnie na twitterze: https://twitter.com/JBinMyHeartPL
Wasza @JBinMyHeartPL

                                        Six



Byłem strasznie speszony, kiedy w szybie zobaczyłem Reachel. Alex w momencie przeszła na swoje siedzenie.
-Wow, nieźle się bawicie-zażartowała Reach
-Czego chcesz?
-Mam sprawę do Alex. Możesz wysiąść?- zwróciła się do Alex
-Jesne. -Otworzyła drzwi i wyszła z samochodu.
Gadały dobre dziesięć minut, po czym Alex weszłą do samochodu.
-Jestem.
-Widzę. Czego chciała?
-Pozyczyć książkę, bo na poniedziałek mamy lekturę, a ona jeszcze nie zaczęła.
-Aha. Słuchaj...-zacząłem nie pewnie- Co powiesz na kino?
-Kiedy? Teraz?
-No, a kiedy?
-Nie wiem. Możemy, ale potem odwieziesz mnie do domu?
-Potem, pojedziemy do mnie, no chyba, że chcesz do ciebie.
-Mozemy jechać gdzie chcesz.
-To jedziemy teraz do kina, a potem do ciebie okey?
-Jasne, tylko będziesz musiał mnie podrzucić do sklepu. Muszę zrobić małe zakupy.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
-Dziękuję -uśmiechnęła się.
Odpaliłem auto. Wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę marketu. Alex cały czas o czymś myślała. Chwyciłem ją za rękę.
-O czym myślisz?
-O nas
-O nas?- powtórzyłem zdziwiony
-Tak, myślę o tym, co między nami zaszło ostatniej nocy.
-Nie mów, że ci sie nie podobało
-Podobało, ale...
-Shhhh....żadnych ale. Podobało ci się i to mi wystarczy- Alex się zarumieniła. Skręciłem w strone sklepu i zaparkowałem.
-Idziesz ze mną czy zostajesz?
-Zostaje. Nie kręci mnie łażenie po sklepach.
-Okej, jak chcesz.
Alex weszła do sklepu. Cały czas na nią patrzyłem. Kiedy już jej nie widziałem wyjąłem telefon i wybrałem numer Jacka.
-Halo?- odebrał po jednym sygnale
-Dzwonię, żeby cie poinformować, że nie będzie mnie dziś w domu
-Czemu?
-Mam pare spraw do załatwienia. Będę rano.
-Dobra jak tam sobie chcesz
-Narazie
-No, pa.
Rozłączyłem się. Włączyłem radio i czekałem na Alex. Po kilku minutach wyszła z reklamówką.
-Kupiłam nam wino na wieczór- powiedziała wsiadając do samochodu, a ja odpaliłem silnik.
-Fajnie- uśmiechnąłem się.-To co? Jedziemy do kina?
-Tak. Jest coś fajnego?
-Leci jakaś komedia. Może to?
-Zobaczymy na miejscu.
-Okej.
Zaparkowałem prawie przed wejściem. Wyszliśmy z auta i otworzyłem drzwi do budynku. Stanąłem w kolejce po bilety. Kiedy była moje kolej, kupiłem je.
-Trzymaj-podała mi pieniądze
-Schowaj to.
-Nie przeginaj, tylko to weź
-Jesteś tu z mojego kaprysu, więc schowaj to
-Okej, ale ja kupuje pop-corn i napoje. Nie będzie tak, że ty płacisz za wszystko.
-Jesteś strasznie uparta
-Wiem.
Alex podeszła do sklepiku. Kupiła dwa pop-corny i dwie coca-cole. Weszliśmy do sali. Kobieta podała nam okulary 3D. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy, aż seans się zacznie. Reklamy się skończyły i wyświetlono film. W środku projekcji ozakazło się, że prawie cały film jest oparty na scenach erotycznych, a ja nie zauważyłem i wziąłem ją właśnie na ten film. Wyraźnie widziałem, że nie pasowało jej to, a mi było strasznie głupio. Po jakiejś godzinie, może półtorej się skończyło, a Alex wyszła cała speszona.
-Co to był za film?!- powiedziała prawie krzykiem
-Przepraszam, nie  wiedziałem, że to jest takie zboczone. Sorka.
-Sorka? Justin, nienawidzę takich filmów.
-Przepraszam, nie wiedziałem.
-To było zamierzone- powiedziała w żartach.
-Chciałabyś co?
-Taaaaak, nawet nie wiesz jak bardzo -w jej głosie był wyczuwalny sarkazm.
-Dobra chodź, jedziemy do ciebie.
-Okej.
Wsiedliśmy do samochodu, a ja odpalilem go. Cały czas myślałem o tym co mam zrobić, żeby dziś doszło między nami do czegoś więcej, niż pocałunku. Nie chciałem nagniatać, ale chciałem, żeby coś do mnie pocuła. Zatrzymałem się na światłach . Popatrzyłem na nią, a moją uwagę przciągnął jej nadgarstek. Ona się cięła...
-Dlaczego to robisz?
-Co?- nie wiedziała o co mi chodzi
-O to- chwyciłem lekko za jej rękę
-Aaa to...zaczęła się ciąć, kiedy Steeward zaczął się do mnie dobierać
-Nie rób tego. Nawet nie wiesz, jak ci to zryje psychikę.
-Mi psychikę ryje ten gościu, zresztą nawet nie wiesz jak ja się czuję.
-Wiem, jak się czujesz i chcę ci powiedzieć, żebyś przestała, bo to nic dobrego.
-Skąd wiesz?
-Bo sam się ciąłem.
-Co? Jak to?
-Po śmierci Ryana, kiedy Katy mnie powstrzymała przed samobójstwem, zacząłem się ciąć. W końcu doszedłem do tego, że to mu życia nie przywróci i przestałem.- skręciłem wąską uliczkę.
-Przestanę, jak będę chciała
-I w czym ci to pomoże co? Jego tym nie ranisz...tylko siebie. Proszę, przestań.
-Może masz rację. Czasami się zastanawiam, dlaczego to robię. Potem przestaje, a za chwilę znowu się tnę.
-To ci w niczym nie pomoże
-Zobaczymy.
Zaparkowałem pod wejściem do jej bloku. Alex wysiadła i wzięła zakupy.
-Czekaj, pomogę ci- powiedziałem zamykając samochód.
-Nie trzeba, poradzę sobie
-Nie poradzisz.
-Jesteś strasznie uparty wiesz o tym?
-I kto to mówi?
-Dobra, jak tak bardo chcesz, to proszę. -podała mi torbę.
Włożyła klucz do zamku i otworzyła drzwi. Sszedłem za nią. Alex weszła na pietro. Otworzyła drzwi od mieszkania i wzięła ode mnie torby.
-Wchodź-zamkneła drzwi.
Usiadłem na krześle w kuchni.
-Pomóc ci?
-Nie trzeba.- Rozpakowała zakupy i kazała mi iść do jej pokoju, a ona tam zaraz przyjdziem. Zrobiłem jak mi kazała. Usadowiłem się na kanapie czekając na nią, cały czas bawiłem się telefonem. Po jakichś 5 minutach przyszła i położyła dwa kieliszki na stole, a obok nich butelkę wina. Nalała wino do kieliszków.
-To dla ciebie- powiedziała podając mi kieliszek i siadając koło mnie.
-Dzięki
-To co? Pijemy za nas?
-Za nas-stłukliśmy się kkieliszkami i wypilismy po łyku. Alex usiadła bliżej mnie, czym mnie zaskoczyła.
-Ktoś nam przerwał w aucie.-puściłem jej oczko- chcesz może to dokończyć?
Nie czekając na jej odpowiedź wbiłem się w jej usta. Oddała pocałunek i wplotła ręcę w moje włosy. Cicho jęknąłem, całując ją po szyi. Położyłem się na niej dotykając jej nóg. Wstałem i wziąłem ją na ręce. Położyłem ją na łóżku i zacząłem się o nią ocierać. Nie wytrzymałem i ściągnąłem jej bluzkę.
-Czekaj- powiedziała to prawie jęcząc
-Dlaczego?
-Po pierwsze nie jestem dziwką, żeby iść do łóżka z chłopakiem, którego znam kilka dni.
Nie mogąc się powstrzymać, pocałowałem ją, żeby się zatkała. Przerwała pocałunek i powiedziała:
-Po drugie to za wczas.
Znowu ją pocałowałem. Nasze języki wirowały. Kochałem to uczucie. Kiedy zacząłem całować ją po dekolcie powiedziała:
-Justin, mówiłam ci przecież, że nie mogę.
-Boo?- cały czas ją całowałem
-Bo mam okres.
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale już się poprawiam i za jakieś 30 minut dodam siódmy rozdział ;)
@JBinMyHeartPL <----- mile widziane followersy na twitterze

niedziela, 18 sierpnia 2013

                                       FIVE



-Co ty robisz?- spytałam cichym głosem
-Próbuję ci to wynagrodzić.
Odwrócił mnie tak, że byłam z nim twarzą w twarz.
-Masz piękne oczy- szepnął
-Dziękuję -też odpowiedziałam szeptem. Niespodziewanie jego usta znalazły się na moich. Polizał moją dolną wargę prosząc o dostęp. Bez problemu dałam mu go. Nasze języki się spotkały. Tańczyły ze sobą dłuższą chwilę, która wydawała mi się wiecznością. Nic się nie liczyło. Wszystko do okoła znikło. Byłam tylko ja i Justin. Czułam się jakbym była jedyną dziewczyną na tym świecie. Wplątałam mu ręce w jego włosy, a on przyciągnął mnie bliżej.
-Nie powinniśmy...to za wczas- powiedziałam prawie jękiem.
-Shhh...Nie mów nic- chwycił moją twarz- Jestem tu dla Ciebie.
Przerwało nam wrzenie czajnika. Dawał znak, że woda się zagotowała. Sciągnęłam gwizdek i zalałam cherbaty. Nic nie mówic, postawiłam je na stole. Justin cały czas patrzył na mnie. Byliśmy cali w amorach.
-Jesteś niesamowita- powiedział o objął mnie. Uwolniłam się z jego uścisku i usiadłam przy stole słodząc napój. Kiedy skończyła, Justin zrobił to samo.
-Mogę Cię o coś zapytać? -spytałam niepewnie
-Jasne, mów- zachęcił
-Dlaczego na mnie tak wybuchnąłeś w kawiarni?
Zauważyła, że jego ciało pokrywa gęsia skórka.
-Na pewno chcesz wiedzieć? -spytał ciekawy
-Tak.-kiwnęłam głową
-Chodzi o moją pasję. Widzisz ja...uwielbiam się ścigać na motorach.
-Ale co to ma wspólnego z naszą kłótnią?
-Dasz mi dokończyć?
-Oczywiście.
-Tamtego dnia też poszedłem się ścigać, ale w ostatnim momencie zadzwonił mój tata mówiąc, że mama jest w szpitalu. Strasznie się wystraszyłem, bo wiedziałem, że już wcześniej miała problemy ze zdrowiem. Chciałem tam jechać, ale nie mogłem, bo zapisałem się na ten wyścig i musiałem wziąść udział.  Wtedy mój przyjaciel, Ryan, zaoferował, że pojedzie za mnie. Zgodziłem się- zaczął płakać. Nigdy wcześniej nie widziałam go w tym stanie.- Pojechałem do mamy do szpitala. Okazało się, że spadła ze schodów i złamała rękę. Siedziałem z nią do momentu, w którym zadzwoniła Emily -dziewczyna Ryana mówiąc, że miał wypadek i żebym szybko przyjechał. Pożegnłem się z mamą i szybko pojechałem na miejsce. Roiło się od policji i pogotowia, Wiedziałem, że coś jest nie tak. Poedłem bliżej i nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. On...leżał w kałuży swojej krwi. Policjant powiedział, że bardzo mu przykro, ale niestety nie żyje. Wtedy cały mój świat się zawalił. Krzyczałem, że to na pewno kłamstwa, że on musi żyć. Obwiniałem tylko siebie za ten straszny wypadek. Miałem wyrzuty sumienia. Zacząłem pić, nie dawałem sobie z tym rady. Chwyciłem za pistolet i próbowałem popełnić samobójstwo. Przed tą próbą powstrzymała mnie Katy. To ona dodawała mi otuchy. Byla też reszta paczki. Oni te dawali z siebie wszystko, żeby mi pomóc, ale zawsze inaczej kiedy pociesza Cię kumpel, a kiedy laska. Dlatego tak strasznie wybuchłem, kiedy powiedziałaś, że już dawno strzeliłbym sobie kulką w łeb.
Byłam przerażona tym co powiedział.
-Jejku, przepraszam. Nie wiedziałam, że aż tak Cię tym zranię.
-To była moja wina. Nie potrzebnie się wkurwiłem. Będę leciał. późno już- powiedział, i dopił herbatę do końca.
-Gdzie Ci się tak spieszy? Jeśli chcesz, możesz zostać u mnie na noc. Mieszkam sama, więcj nie mam nic przeciwko -uśmiechnełam się.
-Bardzo chętnie, ale innym razem. Obiecałem Katy, że będę w domu wieczorem, a jest już prawie północ. Pozatym-oblizał usta- znając mnie, na pewno by do czegoś doszło- puścił mi oczko, a ja zarumieniłam się.- Spotkamy się kiedy indziej. Dobranoc.-powiedział i wyszedł.
Zamknęłam za nim drzwi i wracając wspomnieniami do pocałunku dalej nie mogłam w to uwierzyć. Przez to całe podniecenie jakie między nami rosło zapomniałam się przebrać w piżamę i paradowałam w samym ręczniku. Weszłam do pokoju, wyjęłam z szafy dresowe spodenki i luźną bluzkę -w takim stroju spałam najczęściej- nałożyłam je na siebie i weszłąm do łóżka. Nagle dostałam SMS-a z nieznanego numeru, który brzmiał tak: "CIĄGLE MYŚLĘ O TYM CO MIĘDZY NAMI ZASZŁO ;)". Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy uświadomiłam sobie, że tego SMS-a wysłał mi Justin. Nie odpisując zablokowałam telefon i położyłam go na półce. Myśląc o nim szybko zasnęłam.
Justin's POV
Wjeżdżając do garażu zgasiłem silnik, wyjąłem telefon z kieszeni i napisałem: "CIĄGLE MYŚLĘ O TYM, CO MIĘDZY NAMI ZASZŁO ;)". Wysłałem go do Alex. Otworzyłem drzwi samochodu i wysiadłem, udając się w stronę dzrwi, które prowadziły do salonu. Miałem ogronmą nadzieję, że nikogo nie będze. Myliłem się. Kiedy zobaczyłem ich miny, od razu wiedziałem, że coś się święci.
-Proszę, proszę, kogo moje piękne oczy widzą?-zadrwił Jack.-czyżbyś już ją przeleciał?
-Zamknij się- syknąłem
-Czyli tak -powiedział, z ironicznym uśmieszkiem.
-Nie wiesz kurwa to sie nie wpierdalaj.
-Ej, ej,ej czy możecie się choć na chwilę nie kłócić?- spytała Katy wyczuwając powagę sytuacji.
-Nie chcę mi się z wami gadać. Cześć- słyszałem głupie docinki z ich strony, ale miałem ich w dupie. Wszedłem na piętro i otworzyłem drzwi do mojego pokoju. Mój telefon zaczął wibrować. Miałem nadzieję, że to Alex, ale wyświetlił mi się numer Reachel. Odebrałem telefon.
-Słucham?
-Jak poszło?- powiediała prosto z mostu- wybaczyła ci?
-Oh, nawet więcej niż wybaczyła- miałem na twarzy lekki uśmiech
-Czyli? o co ci chodzi?
-Nie wyciągaj ode mnie takich informacji. Może ona Ci powie.
-Nie chciała mi powiedzieć, więc dzwonie do Ciebie.
-Hah, ode mnie się tego nie dowiesz. Halo? Halo?- zacząłem udawać- Chyba trace zasięg. Cześć- rozłączyłem się.
Byłem już tak zmęczony, że nie miałem sił na prysznic. Położyłem się na łóżku. Miałem ochotę napisac do niej jeszcze jednego SMS-a, ale odpuściłem. Nie chciałem jej budzić. Przykryłem się kocem i zasnąłem. Całą noc sniła mi się Alex.
Rano obudziło mnie stukanie Jacka do mojego pokoju. Zdziwiłem się, bo nigdy tego nie robił.
-Spisz?- spytał
-Nie kurwa, trupa udaję-powiedziałem z sarkazmem.
-To wstawaj, mamy robotę
-Jaką? -mówiłem praktyczni w poduszkę
-Trzeba zająć się Samem. -Na dźwięk jego imienia poczułem nienawiść.-Co z nim?
-To on jest sprawcą tego cholernego gwałtu w klubie.
-No co ty nie powiesz- moje słowa przepełnione były gniewem.
-Nie wiedziałeś?
-Kurwa chłowieku to ja zadzwoniłem na pogotowie i policję. Wiem, że to był on, bo go na tej dziewczynie widziałem.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Po co?
-Jak to po co? On ją zgwałcił.
-Oo i tu się mylisz. On jej nie zgwałcił. On miał taki zamiar, ale kiedy mnie zobaczył, zwątpił.
-Chwila- zaczął nie mogąc sobie tego poukładać- Co ty robiłeś w damskiej totalecie?
-Usłyszałem krzyki, więc wszedłem. Dobra koniec tej gadki, mów co to za robota.
-Facet ma na niego chrapkę. Już dawno zalazł mu za skórę. Chce się odegrać za to co mu zrobił.
-Co mu zrobił?
-Nie wiem, nie pytałem. Potrzebuje tylko kilka osób, które mu w tym pomogą.
-I...?-spytałem nie do końca go rozumiejąc.
-Powiedziałem, że mogę iść ja i ty, a resztę sobie znajdzie.
-Kurwa, zgłosiłeś mnie bez mojej wiedzy?!
-Myślałem...-zaczął, ale mu przerwałem
-To źle myślałeś. Jestem dziś zajęty. A teraz możesz iść, bo chcę się wyspać.
Bez słowa wyszedł zamykając drzwi. Była dziesiąta. Chciałem zadzwonić do Alex, ale nie odbierała. Reachel też. W końcu doszedłem do tego, że są w szkole. Napisałem do niej SMS-a o której kończy. Po kilku minutach odpisała mi, że ma jeszcze trzy lekcje, wychodzi o pierwszej i idze do domu. Wpadłem na pomysł, żeby pojechać po nią do szkoły, a potem wziąść ją do mnie wiedząc, że nikogo nie będzie. Tak też zrobiłem. Wszedłem pod prysznic i szybko się opłukałem. Ubrałem się i zjadłem śniadanie. Była 11, więc miałem trochę czasu. Dla pewności spytałem Jacka, czy będzie sam w domu nie dając mu niczego do zdradzenia mojego planu. Kiedy odpowiedział, że on jedzie do tego gościa, Katy do rodziców, a reszta chłopaków wracja dopiero jutro ucieszyłem się.
-Dobra ja jadę. Zostajesz sam w domu, więc nie rób nic głupiego- przez myśl przeszło mi, że nie będę sam, ale odpuściłem.-kiedy będziesz?
-Późno, nie czekaj na mnie
-Nigdy na ciebie nie czekam, więc nie schlebiaj sobie.-Zaczął się śmiac i wyszedł. Słysząc, że odjechał, zaczekałem chwilkę aż zniknie z mojego pola widzenia. Kiedy się upewniłem, że go nie ma, chwyciłem kluczyki od mojego wozu, zakmknąłem dom i wszedłem do garażu, a potem do samochodu. Odpaliłem go i wyjechałem. Mając jeszcze chwile pojechałem na miasto. Miałem trochę oszczędności, więc pomyślałem, że kupię coś Alex. Wszedłem do sklepu jubilerskiego i długo się zastanawiałem co mam jej kupić. Kiedy miałem już zrezygnować, moją uwagę przykuł naszyjnik. Popatrzyłem na cenę i nie był dorgi. Piękny, długi naszyjnik z serduszkiem na końcu. Poprosiłem, aby mi go zapakowali. Zapłaciłem i wyszedłem. Ruszyłem w stronę uczelni Alex. Wiedziałem gdzie studiuje, bo w okolicy była tylko jedna taka placówka. Zaparkowałem i miałem zamiar na nią poczekać. Popatrzyłem na telefon i była dopiero 12:45, miałem dobre piętnaście minut. Pomyślałem, że wytrzymam. Nagle moją uwagę przykuł zielony Nissan. Widziałem już gdzieś ten samochód, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. Długo się zastanawiałem nad tym i w końcu wiedziałem, że jest Reaczel. Stał wczoraj po jej domem. Z mojego romyślania wyrwał mnie dzwonek.
-Nareszcie-pomyślałem.
Otworzyłem drzwi i oparłem się o maskę samochodu. Alex szła w towarzystwie Reach. Nie widziała mnie, ale ja ją tak. Weszły na parking. Kiedy mnie zobaczyła strasznie się zdziwiła.
-Co ty tu robisz?-spytała
-Czekam na ciebie nie widać?-nie wiediała co powiedzieć-Wskakuj, mam dla ciebie niespodziankę
-Ale ja jadę z Reachel.
-Gdzie?
-No do niej.
-Nie możecie tego przełożyć?-spytałem z nadzieją.
-Możemy?- popatrzyła na Reachel
-Skoro tak bardzo Ci na tym zależy, to możemy.
-Jej dziękuję, jesteś wspaniała.
Pożegnały się a Alex wsiadła do mojego samochodu.
-Co to za niespodzianka?-dopytywała się. Chwyciłem za pudełeczko i podałem jej. Otworzyła.
-Dziękuję Justin- powiedziała i dała mi buziaka w policzek. Chciałem czegoś więcej.
-Ej, ej, ej po wczorajszym wieczorku tylko tylko w policzek?
-No, skoro tak bardzo ci zależy to...-podniosła się ze swojego fotela i usiadła na mnie krakiem. Otworzyłem oczy ze zdziwnia a ona mnie pocałowała. Oddałem pocałunek.
-Poczekaj- szepnąłem. Pociągnąłem za rączkę, a fotel odsunął się i lekko położył. Objąłem ją. Ona siedziała na mnie okrakiem a ja ją całowałem kiedy ktoś zapukał w szybę.
___________________________________________________________________________________
Jeeeeej nareszcie skończyłam hahahah. Krótka informacja.  Od teraz rozdziały będą dodawane co sobotę bo zaraz zacznie się rok szkolny a ja nie mam tyle czasu, żeby pisać co kilka dni ;)
Dzisiaj pisałam ten rozdział z @katylovesbiebs_ i od zdania: " Nagle moją uwagę przykuł zielony Nissan" cały czas zmieniała zdania tak, że było coś o wibratorze. NP: podałem jej pudełeczko a ona: jaki śliczny kolor! nie mam jeszcz takiego! tak prawie będzie do kolekcji. Justin: następnym razem kupię ci niebieski.
-ale niebieski już mam ;c
-to następnym razem wypróbujesz mój...
Taaaak taki siostrzany odpierdolning ahahah
Chętnie widziane followersy na twitterze ;)
@JBinMyHeartPL i @katylovesbiebs_
Dzięki za przeczytanie ;) Do następnego rozdziału :3 Ahoj!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

                                      Four



Justin's POV
Kiedy doszliśmy na miejscę położyłem ręce na jej biodrach.
-Otwórz oczy-szepnąłem jej zmysłowo do ucha. Alex zaniemówiła. Po jakimś czasie odezwała się.
-Jej, Justin...Tu jest pięknie. -Musiałem przyznać jej rację.
Staliśmy na wzgórzu. Dookoła nas była przepiękna łąka dzikich astrów i innych kwiatów. Pod nami płynęła rzeczka a na wprost rozciągały się pasma górskie. Nic dziwnego, że ją zatkało.
-To moje ulubione miejsce. Obiecałem sobie, że nikomu go nit pokazę.
-Mi jednak pokazałeś.
-Bo chciałem, żebyś zapomniała o tej całej sytuacji.
-Zajmie mi trochę czasu zanim całkowicie zapomnę.
-Wiem...-w tym momencie rozległ się dzwonek mojego telefonu. Byłem sfrustrowany. Leniwie wyjąłem telefon, a na ekranie wyświetliła mi się Katy. Przewróciłem oczami i postanowiłem zignorować połączenie.
-Nie odbierzesz?- spytała ciekawa
-To nic ważnego- wymusiłem uśmiech
-Jak sobie chcesz. Słuchaj jeszcze raz chciałam Ci podziękować za to wszystko co dla mnie robisz.
-Dziękowałaś już milion razy. Naprawdę nie ma za co.
Alex chciała coś powiedzieć, ale znowu ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Znowu to była Katy. Tym razem miałem zamiar odebrać.
-Czego ty do cholery chcesz?-krzyknąłem do telefonu
-Uważaj na słówka, kotku.
-Mówisz co masz mówić, albo się rozłączam.
-Musisz przyjechać szybko do domu. Jest sprawa.
-Kurwa akurat teraz wzięło was na jakieś gówniane sprawy?
-Nie gówniane tylko sprawy. Będziesz czy nie?
-Jest to coś ważnego?
-Hmmm...Jeśli uważasz, że sprawy biznesowe nie są ważne to...
-Nie, nie są ważne. Jestem zajęty. Będę wieczorem. Cześć. -nie odpowiedziała, a ja się rozłączyłem.
-To coś ważnego?- spytała Alex
-Nie, w paczce mają jakieś rzeczy do zrobienia.
-Nie jesteś im potrzebny?-tymi pytaniami zaczynała mnie wkurwiać.
-Nie jestem.
Alex usiadła na trawie, a ja zrobiłem to samo. Długo rozmawialiśmy. Coraz bardziej zaczynała mi się podobać. Popatrzyłem na wyświetlacz i była szesnasta czterdzieści. Pomyślałem, że czas się zbierać.
-Chodźmy już. Mamy zamówiony stolik na siedemnastą. -wstałem i podałem jej ręke.
-Tutaj jest tak pięknie, że najchętniej bym stąd nie szła.- uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że trafiłem z niespodzianką.
-Ja też, ale mamy dwadzieścia minut, zeby dojechać.
-Okej, niech ci będzie.
Szła przedemną. Miałem ogromną ochotę chwycić ją za rekę, ale bałem się. Zeszliśmy z góry i weszliśmy do samochodu. Zapięliśmy pasy, odpaliłem silnik i wyjechałem na drogę. Popatrzyłem na nią.
-Opowiedz mi coś o sobie.
-Chcesz słuchać o moim nudnym życiu?
-Nie przesadzaj, na pewno nie jest aż takie nudne.
-Okej, jak chcesz. Mieszkałam razem z rodzicami, ale kiedy po ich rozwodzie matka przyprowadziła do domu jakiegoś fagasa nie wytrzymałam i wyprowadziłam się do Reachel. Wiedziałam, że ma mały dom, więc postanowiłam wynająć sobie mieszkanie. Znalazłam je niedaleko mojej szkoły. Potem okazało się, że mój nauczyciel jest strasznym zbokiem. Nie wytrzymuje już tej presji. Na szczęście zostało jeszcze kilka miesięcy do zakończenia. Mam nadzieję, że jakoś to wytrzymam.
-Teraz twoja kolej.
-Okej, zaraz, ale powiedz o co chodzi z tym nauczycielem.
-On się do mnie dobiera.
-Boże, dziewczyno ty to na serio masz przechlapane.
-Nie musisz mi tego mówić, wiem to. Już nie daję rady, ale teraz twoja kolej- powiedziała, a ja skręciłem na parking. Zgasiłem auto i wyszedłem. Otworzyłem Alex drzwi. Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy naszym stoliku.
-Mam ci opowiedzieć o mnie?
-O to cie prosiłam.
-Większość czasu spędzam z przyjaciółmi. Często też wychodzimy się zabawić. Zajmujemy się dość nietypową robotą -nie powiem jej teraz czym się zajmuję.
Do stolika przyszedł kelner. Spytał co chemy zamówić. Przeglądając menu bez wahania zamówilem spaghetti. Alex też długo się nie zastanawiała. Wybrała naleśniki z owocami. Facet zapisywał wszystko o co prosiliśmy.
-I masz czas wychodzić z nieznajomą na kolację? - spytała, kiedy kelner odszedł
-Już nie jesteś nieznajomą- uśmiechnąłem się
-Nie wiesz o mnie praktycznie nic i już jestem twoją znajomą?
-No tak
-Wow, szybki jesteś.
-Wiem- puściłem jej oczko. Kelner przyniósł nam jedzenie.
-Smacznego -powiedziała Alex
-Nawzajem- odpowiedziałem i wziąłem się za jedzenie.
Kiedy zjadłem, zwróciłem się do Alex.
-Zauważyłem, że jesteś mało mówna.
-Gdybyś miał takie problemy jak mam ja już dawno strzelił byś sobie w łeb.
Trafiła w mój czuły punkt. Nienawidziłem o tym rozmawiać.
-Co masz na myśli? -skrzyżowałem ręce na piersi.
-To, że gdybyś był na moim miejscu nie wytrzymał byś.
-Nie wiesz tego kurwa więc nie mów. -wybuchnąłem
-Słucham? Co cię ugryzło?
-Ty mnie ugryzłaś.
-Miało być miło, a ty zachowujesz się jak pięcioletnie dziecko wkurwiając się o nic.
-Nie znasz mnie, więcmnie nie oceniaj, dobrze?
-Wiesz co? myślała, że jesteś inny.  Przeszłą mi ochota na kolację z tobą. -po tych słowach poczułem, że przegiąłem.- Narazie.
Zamurowało mnie. Zachowałem się jak skończona świnia. Zapłaciłem i wybiegłem za nią. Czekała na taksówkę.
-Po co ty przyszedłeś? Jeśli chcesz się dalej kłócić, to sobie odpuść. Mam cie dość- nie wytrzymałem
-Oh, ty masz mnie dość!?- zacisnąłem szczękę- Zaczynam żałować, że cie w ogóle zaprosiłem.
-Jesteś skończonym dupkiem- nie wytrzymała napięcia-jeśli masz zamiar dalej się kłócić to lepiej zejdź mi z oczu.
-Tak będzie najlepiej. Czy ty choć na chwilę możesz się zamknąć?
-Zdecyduj się, raz mówisz, że jestem mało mówna, a teraz, że za dużo gadam. Mam cię serdecznie dość. Cześć- wsiadła do taxówki i trzasnęła drzwiami.
Chwyciłem się za kark i z całej siły kopnąłem w oponę nie mogąc sobie poradzic z nerwami. Wsiadłem wkurzony do samochodu i ruszyłem do Reachel. Wiedziałem gdzie mieszka bo ostatnio odwoziłem ją do domu. Kiedy dojechałem na miejsce szybko zaciągnąłem ręczny, wysiadłem i grzecznie zapukałem do drzwi. Otworzyła mi kobieta. Domysliłem się, że jest to matka Reach.
-Dzień dobry, ja do Reachel
-Już ją zawołam- widząc, że mi się spieszy szybko weszła po schodach i ją zawołała. Dziewczyna zeszła na dół. Była zaskoczona widząc mnie.
-Justin? Co ty tu robisz?
-Nie przyjechałem gadać, mam sprawę.
-O co chodzi?
-O Alex
-Jak to o Alex?
-No normalnie. Pokłóciliśmy się i chcę ją przeprosić. Zachowałem się jak skończony dupek. Dałabyś mi może jej numer albo adres? Zalezy mi na tym.
-Okej, skoro tak bardzo ci zależy, to ci dam. Poczekaj idę po coś do pisania. -poszła do pokoju i po dwóch minutach wyszła. -Tutaj jest jej adres a tutaj telefon. Tylko proszę cię, nie rób nic głupiego.
Alex's POV
Zapłaciłam za taksówkę i wyszłam. Przekręciłam klucz w drzwiach i weszłąm na piętro. Otworzyłam drzwi do mieszkania i ściągnęłam buty. Płakałam. Jak on, taki miły i czuły chłopak mógł wybuchnąć o taką głupotę? Reachel miałą rację. To nie był chłopak dla mnie. Weszłam do łazienki i uwolniłam się od moich ubrań. Wchodząc pod prysznic odkręciłam wodę pozwalając zimnym kroplom spadać na moje zmęczone ciało. Chwyciłam za żel i namydliłam się. Kiedy skończyłam spłukałam się. Następnie chwyciłam za szampon i wlałam trochę na dłoń dobrze wcierając, a potem płucząc. Zakręciłam wodę i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i uczesałam włosy. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Kogo przywiało o tej porze?- otworzyła drzwi w samym ręczniku.
-Czego tu szukasz?- syknęłam widząc Justina z bukietem.
-Chciałem Cię przeprosić.- usłyszałam- zachowałem się jak świnia.
-Świnia to mało powiedziane, raczej jak skończony gnojek.
-Wiem i przepraszam. -poleciały mi łzy wzruszenia i smutku. On mnie zranił,a nie powinno tak być. kontunuował- wybaczysz mi?- dał mi kwiaty- zależy mi na tobie.
-Zależy ci na mnie? Przecież nie znamy sie za dobrze, żeby ci na mnie zależało.
-Ale możemy to zmienić. Obiecuję, że jeśli mi wybaczysz i dasz jeszcze jedną szansę nie zmarnuję jej.
-Dobrze, niech ci będzie, ale to pierwsza i ostatnia szansa.
-Dziękuję.
-Wchodź, nie będziesz stał w korytarzu.
Wszedł a ja wstawiłam kwiaty do wazonu.
-Pijesz coś?-grzenie spytałam
-Może być herbata.
-Zaraz będzie.
Wstawiłam wodę i wyjełam dwie filiżanki. Poczułam jego ręce na mojej talii, a jego usta wbiły mi sie w szyję.

__________________________________________________________________________
Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale miała szlaban ;//. Myślałam, że wyngrodzę wam to i dodam dzis jeszcze jeden, ale jestem zmęczona i nie dam rady. Przepraszam. Obiecuję że jutro dodam nowy :)
@JBinMyHeartPL 

czwartek, 8 sierpnia 2013

                                              Three



-Przepraszam za spóźnienie- powiedziała Reachel wchodząc do sali
-Hej nic się nie stało. Poradziliśmy sobie -popatrzyłam na Justina a on się usmiechnął.
-Jakim cudem on był przedemną? Jest 9 rano- powiedziała z niedowierzaniem
-Tak się składa, że on nigdzie nie wychodził, no nie licząc toalety-zażartowałam
-Czyli mam rozumieć, że był tutaj z tobą całą noc?
-No tak. Powiedział, że nie zostawi mnie tu samej, więc został
-Prosze, proszę widzę, że mu się spodobałaś
-Po prostu nie chciałem, żeby zostawała sama- wtrącił się Justin
-Tak, tak, mów co chcesz. I tak wiem, że ci się podoba-Reachel trafiła w jego czuły punkt
-A jeśli tak, to co mi zrobisz? Jestem dorosły, mam swoje uczucia i nikt mi ich nie zabroni.
Byłyśmy zszokowane tym co właśnie powiedział. Po raz pierwszy w życiu zatkało mnie. Justin poczuł satysfakcję, wiedział, że wygrał. Łobuzersko się uśmiechnął.
-Wow...-zaczęłam-to było...to było serio...fascynujące. Nie wiedziałam, że potafisz mówić o swoich uczuciach-zobiłam się czerwona jak burak. Nie wyglądasz na takiego
-Pozory mylą kotku-powiedział pewny siebie
-I nikt mi teraz nie wmówi, że mu się nie podobasz.
-Dobra koniec tematu
-Jestem za- powiedziała Reach
-I jak też- poparł ją Justin
-Dobra dziewczyny ja was zostawiam, musze lecieć do domu. Całą noc nie spałem. Narazie do jutra- pożegnał się i wyszedł
-Ok pa, do jutra- rzuciłam cicho wiedząc, że tego nie usłyszy. Zmknął za sobą drzwi
-Podoba Ci się?
-Kto? Justin?- nepewnie spytałam
-Nie udawaj głupiej Alex, widzę jak na niego patrzysz
-Wydaje Ci się- próbowałam ją przekonać
-Nie oszukasz mnie-nie dawała za wygraną-Znamy się od dziecka. Wiem, kiedy Cie coś dręczy a kiedy masz motylki w brzuchu. Tym razem w grę wchodzi drug opcja
-Może coś w tym jest. Jest miły, czuły, opiekuńczy...
-Czujesz coś do niego
-Też mi się tak wydaje
-Słuchaj mam pomysł. Zaproś go do siebie jutro na kolację. Przyjadę, pojedziemy do ciebie i pomogę ci w kolacji
-Nie mogę-zaprzeczyłam
-Jak to? dlaczego? Przecież to dobry pomysł
-Tak, wiem, ale on mi to zaproponował
-Możesz powiedzieć o co ci chodzi? Cały czas mówisz zagadkami
-Chodzi o to, że Justin odbierze mnie jutro ze szpitala. Zawiezie mnie do domu a wieczorem zabiera mnie na kolację i coś mi pokaże. Nie chciał tylko powiedzieć co to będzie
-To fantastycznie! Może z tego coś będzie?
-Warto spróbować
-Nie wiem tylko, czy będzie dla ciebie odpowiedni. Dużo się o nim nasłuchałam
-A mianowicie?
-Dużo imprezuje, laski zmienia cały czas. Chodzi mu tylko o jedno. Jest w swojej paczce. W tym mieście jest królem. Mówią na nich blacks. Często się ścigają na motorach. Są typami badboyów. Jeśli chcesz mnie posłuchać, proszę Cię nie rób nic głupiego. On może złamac Ci serce. Nie chcesz tego, prawda?
-Jasne, że nie chcę. Zawsze marzyłam o księciu z bajki. Chciałabym kiedyś kogoś takiego znaleść. Będę się z nim zadawać, bo to fajny chłopak, ale postaram się, żeby do niczego więcej nie doszło
-Alex pamiętaj, jeśli z Justinem ci nie wyjdzie, możesz mieć każdego.
-Łatwo Ci mówić, bo ty masz chłopaka...
-Ale dużo razy popełniałam błędy, których nie da się już odwrócić. Nie chcę, żebyś robiła tą głupotę co ja.
-Wiem do czego zmierzasz i nie bój się o to. Czuję, że z Justinem łączy mnie coś więcej. Dogadujemy się i mamy wspólne zainteresowania.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz i przed czym chcę cię ostrzec
-Tak wiem. Chodzi ci o Tobiego
-Dokładnie
-Skoro o nim mowa-próbowałam zmienić temat-jak wam sie układa?
-Nie najgorzej. Ufamy sobie ale wciąż próbujemy dogadać się jak na początku. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy to co zrobiłam.
-Nie martw się o to. Czas leczy rany
-Masz rację.
W tym momencie do sali wszedł Daniel.
-Cześć siostra jak się czujesz?
-Coraz lepiej. Jutro mnie wypisują.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. Do zobaczenia jutro słońce-pocałowałą mnie w policzek- i pamiętaj. Czekam na telefon.- figlarnie się uśmiechnęła.
-Nie maert się. Zadzwonię obiecuję-słysząc te słowa wyszła z pomieszczenia.
-Przyjechać po ciebie jutro?
-Nie. Jestem już umówiona.
-Z Reachel?
-Tak z Reachel. -nie mogłam powiedzieć mu prawdy
-Dobra tym razem ci odpuszczę
-Dziękuję
-Nie ma sprawy. A teraz mów jaki to wypadek. Po co cie tu przywieźli?
-Musimy o tym teraz gadać?
-Tak musimy.
-Nie jestem w nastroju
-Ej o co ci chodzi?-powiedział z troską w głosie
-Chodzi o tą imprezę
-Miałyście wypadek? To czemu Reach nic nie jest?- nie dawał mi dojść do słowa
-Nie...Żaden wypadek. Po prostu...-przerwałam-ktoś chciał mnie zgwałcić- pow to najciszej jak mogłam
-Co?! Dobrze słyszę?
-Do niczego nie doszło dzieki koledze. Wszedł tam w ostatnim momencie.
-To po jaką cholerę jesteś w szpitalu?
-Straciłam przytomność i jestem na obserwacji.
-Mam nadzieję, że dorwą tego gnoja. Byłaś na policji?
-Zostali poinformowani i jak wyjdę mam tam iść
-Pójdę z Tobą
-Nie, nie pójdziesz. Nie byłeś świadkiem ani nic. Jadę tam z Reachel-próbowałam go przekonać
-Okej niech Ci będzie. Jesteś już dużą dziewczynką i nie potrzebujesz pomocy starszego brata. Dobra siostra ja będę leciał. O której będziesz w domu?
-Ale ja jadę do siebie
-Jak to? Nie przyjedziesz do nas?
-Może w środę. Jestem strasznie zmęczona. Muszę odpocząć.
-Ok to do środy pa
-Pa
Reszta dnia minęła mi na odwiedzinach. Przyjechali rodzice i koleżanki. Wszyscy pytali co się stało, ale za każdym razem wymyślałam inne wymówki. Rano obudziłam się i zobaczyłam Justina. Ucieszyłam się na jego widok.
-To dla ciebie-podał mi bukiet pieknych czerwonych róż.
-Jej dziękuję. Przepikne. Czmu jesteś tak wczas?
-Chciałem spędzić z tobą czas sam na sam
Rumieńce wkradły się na moje policzki.
-Jakie to miłe
-Dziękuję. Lekarz przyniesie za godzinę wypis. Mamy dla siebie trochę czasu. Reachel kazała przekazać twoją torbę z ubraniami. Jest w samochodzie.
-Dobrze, dzieki
-Nie ma sprawy.
-Ale mam prośbę. Pojechał byś ze mną na policję złożyć zeznania? Miałam się tam stawić jak tylko wyjdę ze szpitala.
-Pewnie, ale co z naszą kolacją?
-Chcesz jeść kolację w połódnie?-zachichotałam
-Nie, kolacja na samym końcu, ale chciałem cię gdzieś zabrać.
-Ok, pojedziemy na policję, potem do mnie, bo muszę się przebrać, a potem możemy jechać gdzie chcesz. Umowa stoi?
-Umowa stoi.
Szybko mijał mi czas kiedy byłam z nim. Czułam, jakbyśmy znali się od zawsze. Lekarz przyniósł wypis. Justin skoczył po moją torbę do auta. Po paru minutach był juz spowrotem. Narzuciłam na siebie krótkie spodenki, bluzkę na jedno ramie i jasne conversy.
-Możemy iść- rzuciałam
Chłopak wziął mój bagaż. Podziękowałam lekarzon za opiekę i wyszliśmy. Otworzyłam drzwi do strony pasarzera i usiadłam. Justin zrobił to samo. Zapiął pasy, odpalił silnik i ruszył. Wyjechał na główną drogę
-Denerwujesz się?
-I to bardzo
-Nie martw się. Znam go, więc Ci pomogę
-Jesteś niesamowity. Nie wiem czy bedę kiedyś w stanie Ci się odwdzięczyć.
-Już to robisz
-Co ja robię?
-Dajesz się zaprosić na randkę, więc już się odwdzięczasz
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Justin zaparkował, zgasił silnik i wyszedł z pojazdu. Chciałam zrobić to samo kiedy mnie wyprzedził. Weszliśmy. Powiedziałam do policjanta że ja w sprawie piątkowego wieczoru w klubie.
-Proszę poczekać. Zaraz zawołam kolegę.
-Dobrze
-Nie martw się. Jestem tu z tobą
-Dziękuję Justin, bardo mi pomagasz
Policjant otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Byłam strasznie zdenerwowana.
-Proszę usiąść-wskazał na krzesło przed nim- Proszę powiedzieć, co pani pamięta.
-Było przed 3 nad ranem. Weszłam do toalety. Zauważyłam chłopaka. Był to szczupły wysoki blondyn-policjant notował wszystko co mówiłam-spytałam czego chce na co odpowiedział, ze chce się zabawić. Zaczął mnie szarpać. Po chwili upadłam na podłogę. Położył się na mnie. Próbował mnie rozebrać. Zaczęłam krzyczeć, wołać pomocy. Wtedy do ubikacji wszedł Justin. Chłopak był przerażony widząc go. Ostatnie co usłyszałam to było: Puść ją Sam!. Wiecej nie pamiętam bo straciłam przytomność.
-Dziękujemy za informacje. Jest z panią ten kolega co to widział?
-Tak czeka na korytarzu
-W takim razie pani dziękujemy. Jeśli będziemy coś więcej wiedzieć poinformujemy panią. Proszę teraz zawołać kolegę.
Wyszłam z pokoju cała roztrzęsiona. Zawołałam Justina. Policja przesłuchiwała  go dobre pół godziny. Wreszcie wyszedł. Policjant był zadowolony, że tak dużo udało mu się dowiedzieć. Nic nie mówiąc weszliśmy do samochodu.
-Jest już trochę późno. Musisz jechać do tego domu
-Jeśli tak bardzo Ci na tym zależy to nie musze.
-Dziękuję -powiedział- Zabiorę cię terazw moje ulubione miejsce.
Byłam ciekawa gdzie mnie zabiera. Po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Justin zatrzymał samochód przed lasem. Chwycił mnie za rękę i kazał zamknąć oczy. Zrobiłam to o co mnie poprosił. Jego ręce wylądowały na moich oczach, żeby się upewnić czy nie podglądam. Szliśmy kamienistą drogą. Justin zatrzymał się. Jego ręce były teraz na mojej talii.
-Otwórz oczy- szepnął mi do ucha.

_____________________________________________________________________________
Jejku już myślałam, że tego nie skończe... Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale cały dzień nie ma mnie w domu a jak przychodze to patrze tylko żeby się położyć. Zapraszam do komentowania. Bardzo mi zależy, bo chce wiedziec co o tym myślicie.
Możecie dawać mi follow na tt: JBinMyHeartPL
Zawsze daje follow back. Tylko zapytaj :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

                                                    TWO


Justin's POV
Przechodząc obok łazienki usłyszałem przeraźliwe krzyki. Nie zastanawiając się wbiegłem do toalety i otworzyłem kabinę z której wydobywały się te dźwięki.
Chłopak stanął jak wryty widząc mnie.
-Puść ją Sam! co ona Ci zrobiła, że chcesz ją wykorzystać!?
-możesz sie do mnie nie wpierdalać? Mam własne życie a ty zajmij się swoim. -odpowiedział szorstkim głosem i wyszedł z pomieszczenia
-Nic Ci nie jest? -spytałem leżącą dziewczynę, ale kiedy nie uzyskałem odpowiedzi zacząłem się martwić i podeszłem bliżej. Dziewczyna straciła przytomność. Byłem przerażony
W tym momencie do ubikacji weszła szczupła brunetka, która skamieniała, widząc to co widzi.
-Coś ty jej do cholery zrobił?!- krzyczała
-Ja nie mam z tym nic wspólnego. Jak tu wszedłem ona leżała na podłodze a na niej Sam- mój wróg.
Wyglądało to tak jakby chciał ją zgwałcić.
-Co?! Dzwoń na pogotowie i to szybko!
Nie zastanawiając się długo wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer. Po dwóch sygnałach odezwała się kobieta.
-Pogotowie, słucham?
-Pilnie potrzebna karetka. Dziewczyna omal nie została zgwałcona i straciła przytomność.
-Gdzie pan jest?
-W klubie w Stratfond
-Dobrze już wysyłamy pogotowie. Proszę cierpliwie czekać
- I co powiedziała?
-Że zaraz będą
-Boże mam nadzieję, że nic jej nie jest
-Kim ty w ogóle jesteś?
-Jestem jej przyjaciołką
-To już wiem czemu się tak wystraszyłaś jak tu weszłaś- powiedziałem z ironicznym uśmieszkiem. Chyba to zauważyła, bo powiedziała:
-Zmaknij się i zrób coś. Przecież nie będziesz tu stać i nic nie robić
-Och przepraszam, że nie jestem lekarzem- powiedziałem z sarkazmem.
- No to może byś ją wyjął z tej kabiny?
-Nie mów mi kurwa co mam robić- powiedziałem z jadem w głosie
-Nie takim tonem!
W czasie naszej kłótni do toalety wszedł ratownik pogotowia z kolegami. Przeprowadzili wywiad po czym wzięli dziewczynę na nosze i weszli z nią katerki.
- Czy ja też mogę jechać z wami?- spytała jej koleżanka
-Jest pani kimś z rodziny?
-Nie...To znaczy, jestem jej przyjaciółką
- W takim razie przepraszamy, ale musi pani dojechać we własnym zakresie do szpitala
-Dobrze zaraz tam będę.
-Gdzie ty idziesz?- spytałem
-A jak myślisz? Do samochodu. Jadę do niej
-Nie puszczę cię
- A to niby czemu? Jesteś moim piepszonym ojcem, żeby mi rozkazywać? Zamknij się lepiej. Ja wiem co mam robić.
-Nie puszczę cię bo jesteś po drinku
-I co? Czym ja mam sie dostać jak jestem "po drinku"? Na nogach chyba nie pójdę
-Nie, nie pójdziesz, bo ja mam samochód. Chodź ze mną. Podrzucę cię. Swoją drogą też się o nią martwie- odpowiedziałem szczerze
-Dzięki, ale poradzę sobie- próbowała mnie przekonać
-Nie, nie poradzisz sobie. No chodź.- Nie dawałem za wygraną
-Ok, nie chcę się kłócić. Niech ci będzie
Wsiedliśmy do auta i prawie całą drogę nic nie mówiliśmy. Postanowiłem przerwać tą ciszę
-Z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić. Justin jestem- podałem jej wolną rękę
-A ja Reachel. Miło mi
- A ta w karetce to kto?
-Moja przyjaciółka, Alex. Miała wyjść na chwilę do łazienki, ale...
-Resztę już znam- przerwałem, a moje usta wygięły się w lekki grymas.
Ani się obejrzałem, a dojechaliśmy na miejsce. Dziewczyna wysiadła z samochodu i mocno trzasnęła drzwiami. Cholernie tego nienawidziłem, ale zważając na sytuację postanowiłem nie zwracać jej uwagi. Reachel weszła do budynku i podeszła do recepcji. Zapytała o Alex. Kobieta wskazała drzwi na prawo.
-Dziewczyna nie zważając na mnie szybko ruszyła w stronę sali.
-Czekaj-chwyciłem ją za ramie-Idę z Toba
-Ty- spytała- Po co?
-Bo jak ci wcześniej powiedziałem, martwie się o nią
-Okej, niech ci będzie.
Weszliśmy do sali. Alex leżała sama, wciąż spała.
Reachel podeszła do lekarza.
-Co z nią?
-Jest w śpiączce. Ma lekki wstrząs mózgu, ale jej stan jest stabilny. Nic jej nie jest
-Kiedy się obudzi?
-Powinna do jakichś dziesięciu minut.
-Dobrze, dziękuję za informacje.
Usiedliśmy obok łóżka, cały czas siedząc w ciszy.
-Budzi się- usłyszałem
-Gdzie...gdzie ja jestem?- spytała niepewnym głosem
-W szpitalu mialaś mały wypadek
-Wypadek? Jak to?
-Poszłaś wtedy do ubikacji i omal nie ostałaś zgwałcona.
-Co?!
-Do niczego nie doszło dzięki Justinowi.
Alex popatrzyła na mnie
-To on zadzwonił na pogotowie i poinformował policję. Dziękuj Bogu, że nic ci nie jest. Masz tylko lekki wstrząs mózgu. Policja zajmuje się już tą sprawą.
-Nie wiesz kto to był?
-Nic nie wiem. Weszłam do kabiny, kiedy byłaś już nieprzytomna, a Justin stał koło Ciebie.
Przysłuchiwałem się ich rozmowie kompletnie zaskoczony.
-Nie wiem jak mam ci dziękować- Alex zwróciła się do mnie.
-To nie moja zasługa tylko twoja. -wiedząc jak to zabrzmiało, zaczerwieniłem się.
-Moja? Dlaczego moja?
-Bo jakbyś  nie krzyczała nie usłyszałbym cię.
Alex's POV
Totalnie mnie zatkało słysząc jego słowa. Ciekawił mnie tylko jedno- kim była osoba, próbująca to zrobić
Wtym momencie komórka Reachel odezwała się. Przycisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
-Słucham?- spytała-Jestem w szpitalu...Nie, nic poważnego, Alex miała wypadek...Dobra to przyjedż po mnie.
Domyśliłam się, że chodziło o mnie.
-Muszę lecieć- rzuciła- tata po mnie przyjedzie. Trzymaj się. Przyjadę do ciebie jutro.- pożegnała się i wyszła z sali. A ja uświadomiłam sobie, że zostałam sam na sam z chłopakiem który mnie uratował. Nie wiedziałam o nim kompletnie nic. Znałam tylko jego imię. Mając nadzieję, że zacznie rozmowę, nie mówiłam nic. Doczekałam się, choć minęło trochę czasu.
-Masz szczęście, że byłem w pobliżu.
-Naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować.
-Nie musisz. Miałaś po prostu farta -uśmiechnął się szczerze.
-Dziękuję Justin.- podniosłam się i cmoknęłam go w policzek.
Chwycił się za niego i zapytał
-Alex, za co to było
-Skąd znasz moje imie?
-Gadałem z Reachel. Powoli zaczynam cię poznawać- zachihotał
-Powodzenia.
Uśmiechnął się.
-Fajnie mi się z Tobą gada. Na prawdę fajny z ciebie chłopak. Żałuję tylko, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.
-Nie przejmuj się. Przecież mogliśmy się w ogóle nie spotkać.
-Racja.- uśmiechnęłam się po raz pierwszy od wybudzenia.
-Co powiesz na małą kawkę jak wyjdziesz ze szpitala?- spytał z nadzieją
-Proponu8jesz mi randkę?-spytałam z figlarnym uśmieszkiem.
Chłopak zaczerwienił się. Domyśliłam się, że jest nieśmiały.
-Można tak powiedzieć, chyba że nie chcesz. Może to być zwykła kawa.
-Randka lepiej brzmi- powiedziałam na co chłopak odpowiedział wielkim uśmiechem na twarzy.

_______________________________________________________________________________
Koniec rozdziału drugiego :) w środę albo wcześniej dodam następny.
@JBinMyHeartPL
Dziękuję wszystkim za przeczytanie. Kocham was :*


niedziela, 4 sierpnia 2013

                                                          ONE
Alex's POV
-Dziś nie było aż tak źle-powiedziała Reachel wychodząc z klasy.
-Zobaczysz jutro. Specjalnie nie zrobie zadania i po lekcji każe mi...-momentalnie się zatkałam uświadamiając sobie co właśnie powiedziałam. Nie mogłam o tym nikomu powiedzieć.
-O co ci chodzi?-Reachel w momencie rozszeżyła oczy.
-Nie, nic. Nie ważne...-próbowałam ją przekonać, ale ciągnęła dalej.
-Wiesz, że mi mozesz wszystko powiedzieć.Alex, jestem twoją najlepszą przyjaciółką. Możesz mi zafać-powiedziała to prawie krzykiem.
Cały korytarz patrzył się na nas jakbyśmy były nienormalne.
-Nie lubie o tym gadać. Nie możesz odpuścić?- spytałam błagalnym tonem.
-Nie, nie odpuszczę dopóki mi nie powiesz o ci chodzi.
-Okej, jesli Ci tak bardzo na tym zależy to spotkajmy się dziś w kawiarni- wiedziałam, że kiedyś będę musiała jej o tym powiedzieć, a dziś trafiła się okazja.
-O której?- spytała.
-Około trzeciej.
-Okej. Będę punktualnie. Czekaj na mnie.

                                                ******

-Jeeej, myślałam, że się już dziś nie pojawisz! Gdzie cie wcieło?!
-Sorka Eva mówiła, że ma poważny problem więc musiałam do niej pojechać -tłumaczyła się- ale mów lepiej o co chodzi ze Steewardem.
-Nie lubię o tym mówić, ale obiecałam ci więc słowa dotrzymam. To zaczęło się na początku roku szkolnego. Dawał mi fory, wszystko mi odpuszczał. Cieszyłam się, bo nie jestem dobra z matmy. Potem okazało się, że on chce czegoś wzamian -przerwałam a do oczu napłynęły mi łzy.
-Możesz mówić dalej?- spytała Reach z troską w głosie.
-umhmmm...on... zawołał mnie po lekcjach i kazał mi się rozbierać. Wkuryłam się na niego, powiedziałam, żeby się odczepił ale on wtedy zaczął mnie dotykać gdzie się dało. Wybiegłam z klasy i zagroziłam, że jesli nie zostawi mnie w spokoju pójdę do dyry. On tylko prychnął i powiedział, że i tak nikt mi nie uwierzy, a potem, że jeśli się wygadam nie będę miała życia w szkole i rozpowie wszystkim, że jestem dziwką. -nie kontrolując się, zaczęłam płakać.
-Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?! Co za gnój!
-Bałam się rozumiesz? Bałam się, że i tak nikt mi w to  nie uwierzy...
-Idź z tym jak najszybciej na policję!
-I co? nie mam dowodów, a jeśli się dowie, że poszłam nie będę miała życia!
-Słuchaj mam pomysł. Chcesz o tym nie mysleć i się wyluzować?
-O niczym innym nie marzę
-Chodźmy dziś do klubu- zaproponowała Reachel- zabawimy się, wypijemy kilka drinków i będzie ok.  Umowa stoi?
-No jasne!-poprawiła mi humor. Za to ją kocham.
       

                                                 *****W KLUBIE*****


-I co? Poprawił ci się homorek widzę.-Reachel musiała krzyczeć przez głośną muzykę.
-Miałaś rację, naprawdę się oderwałam od tego wszystkiego. Idziemy na papierosa?
-Tak, chodźmy- odpowiedziała z uśmiechem
-Hej czekaj!-nieznajomy głos dobiegł mnie z parkietu.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego przystojenego blondyna.
-O co chodzi?- nie ukrywałam zdziwienia.
-Zatańczysz?-podał mi rękę
-Jasne- położyłam drinka na stoliku przy którym siedział on i jego koledzy.
Po skończonej piosence usiadłam obok Reachel z moim napojem.
-Jak było?-spytała
- Nie źle
-Nie źle?! kobieto tańczyłaś z najprzystojniejszym kolesiem jakiego widziałam a ty mówisz, że nie źle?!
-To jest moja opinia- syknęłam
-Okej okej jak tam sobie chcesz- podniosł ręcę w geście obronnym.
-Która jest godzina?- próbowałam znaleść temat po kilku minutowej ciszy.
-2:30 a co?
-Już tak późno? wracamy. Spiąca jestem -dopiłam drinka do końca
-Ok chodź- wskazała na wyjście
-Czekaj idę się jeszcze załatwić.
-Pośpiesz się.
Szłam w stronę łazienki. Drzwi same się otworzyły. Zobaczyłam, że w damskiej toalecie nie jestem sama. Jest tu chłopak który poprosił mnie do tańca.
-Witaj laseczko. Znowu się spotykamy, Czyż to nie jest przeznaczenie?
-Czego chcesz?- spytałam nerwowo.
-Zabawić się nic więcej.
Chwycił mnie za ramie i popchnął w strone kabiny. Drzwi się otworzyły a ja spadłam z hukiem na podłogę. Zaczęłam wrzeszczeć z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy. Chłopak położył się na mnie i zadrwił ze mnie mówiąc, że jestemy tu sami. Sciągnął mi dżinsy. Byłam przygotowana na najgorsze.
W pewnym momencie do toalety wbiegł wysoki brunet o orzechowych oczach.
-Justin?!- krzyknął zdziwiony chłopak

____________________________________________________________________________
Oto pierwszy rozdział. Pisałam go na szybkiego, bo jest już późno, więć przepraszam za błędy ;)
Mam nadzieję, że się wciągniecie i będziecie to chętnie czytać :)
@JBinMyHeartPL :)